piątek, 30 października 2015

X Box - potwór czy przyjaciel rodziców?

Długo, oj długo, dzieci namawiały mnie na zakup tak modnej w ostatnich latach konsoli do gier X Box, zwanej dalej jakże słodkim określeniem "twór". Im dłużej namawiały, tym bardziej się opierałam, bardziej z tym walczyłam. Chyba bardziej ze strachu aniżeli z wydatku, choć i tu trzeba było się zastanowić i przeliczyć budżet domowy dokładniej niż zwykle. Ok, dam radę finansowo, ale czy warto, czy tak naprawdę potrzebny nam ten "twór"? Czy moje dzieci się zmienia? Jeśli tak, to jak bardzo, w który kierunek ta zmiana pójdzie? Czy będzie to miało jakikolwiek, choć w minimalnym stopniu aspekt edukacyjny??
Dobrze, kupimy. Niech się cieszą. Zobaczymy, co będzie. W sumie w razie braku kontroli zawsze mogę przetransportować konsolę do pokoju starszej córki.

Także stało się, mamy X Boxa 360 - jako jedni z ostatnich, ale jednak!

GRY!
To następny etap. Tu przyznaję, poddaje się wiedzy twórców, psychologów dziecięcych i znawców gier. Jeśli gra nie jest przeznaczona  dla moich chłopaków - NIE KUPUJĘ!!! Uważam, że gry są dopasowane do wieku i rozwoju psychicznego dziecka. Osobiście uważam, że w grach, dozwolonych już nawet od 12. lat, jest ogrom przemocy, który następnie kumuluje się w główkach naszych dzieci. Niestety, dzieciaki potrzebują pozbyć się nagromadzonych, w większości, złych emocji i wtedy dochodzi do agresji, w szkole, w domu, na placach zabaw, czy też na sofie, jeszcze podczas grania.
Wtedy chłopaki mają 10 sekund na ogarnięcie się. Jeśli to nie pomaga, bezzwłocznie wyłączam grę. Najdłuższa kara to 10 dni!! Kurde, mądralińscy doradzają schowanie "twora" albo tez wytykają kupno.. He, he...skoro już jest, to  w końcu będą musieli się nauczyć na niej grać :P (jestem pełna nadziei :P )

NAUKA
Ciężko to przyznać, tym bardziej, że nie lubię przyznawać się do błędów, i jeszcze ciężej mi przyznać, że czegoś jeszcze od czegoś, bądź kogoś, mogę się jeszcze nauczyć, to owy "twór" najwięcej nauczył chyba mnie samą. Tak, tak, dobrze napisałam - to ja wyciągnęłam z tego "twora" najwięcej wiedzy. Zobaczyłam, że potrafię być konsekwentna i stanowczo czegoś od dzieci wymagać, z różnym skutkiem, ale jednak. No i jeszcze dodatkowo te "kocie oczy", kiedy chłopcy proszą i starają się, by mogli pograć. Ojej, przecież wiem, że to samolubne, ale ja to tak bardzo uwielbiam :)

A chłopcy?? Przyznam, że częściej mi się mordka uśmiecha, kiedy słyszę: "Kevin, ja ci pomogę", "Jay idź za mną, wtedy będzie łatwiej", "Dobra, jesteśmy drużyną", "Uważaj, tam jest niebezpiecznie"

No oczywiście, że dochodzi do sytuacji, kiedy słyszę coś, czego słyszeć bym nie chciała, ale wtedy od razu reaguję i nigdy nie zostawiam ich samych sobie.

PODSUMOWANIE, WNIOSKI
Czy żałuję?? Nie wiem, nie mam zdania. Jestem bardzo zadowolona, że moje dzieci mają nową zabawkę, która potrafi umilić im czas, zastąpić mamę, kiedy jest zajęta, czy też wypełnić czas w oczekiwaniu na powrót mamuśki z pracy. Z drugiej strony nie podoba mi się, że młodszy, w przypływie tej fascynacji czy też przeżywaniu odkrywania nowych poziomów gry, zapomina iść do toalety. Nie lubię, kiedy się do siebie źle odzywają, ale robią to podczas kłótni również bez udziału "twora". Także niech będzie, dopóki "twór" nie zabiera mi dzieci i mamy nad nim kontrolę, to można z niego czerpać pewnego rodzaju przyjemność (też lubię sobie usiąść i pograć, choć kompletnie nie znam się na obsłudze pada lol ).

Najbardziej jednak napawa mnie dumą i radością fakt, że kiedy zaproponuję dzieciom zabawę Lego, malowanie farbami, czy ostatnio kupioną w Polsce grę w chińczyka, to chłopcy bez słowa wyłączają "twora" i czerpią większą radość ze wspólnie spędzonego czasu. Także powtórzę się, dopóki tak będzie wyglądać nasze wspólne egzystowanie z "tworem", to niech sobie tam będzie. Nie przeszkadza mi. Mam swoje dzieci, a "twór" zawsze może okazać się dobrym punktem zaczepienia podczas negocjowania z dziećmi :P Ale ze mnie wredota, wiem :P



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz